Nastały ciężkie czasy w e-biznesie. Wiem, wiem – wiele osób uważa, że mamy erę nieograniczonych możliwości. I tak, i nie – pisałem o tym jakiś czas temu: Czy dzisiaj łatwo jest robić biznes? Zatem nie ma tutaj prostych recept na sukces, nie ma prostych odpowiedzi. Jest olbrzymia konkurencja, trudno się wybić. A zanim do czegoś dojdziemy, może dopaść nas zniechęcenie. Między innymi dlatego piszę dla Ciebie dzisiaj te słowa – by pokazać Ci, że da się. Da się teraz, w 2013 roku, zacząć e-biznes i osiągnąć sukces. Nie jest to proste, ale da się. A co jest do tego potrzebne? Kilka ogólnych rad dostaniesz później. A teraz…
Poznaj Damiana Żukiewicza
Jakiś czas temu mailowała do mnie jakaś dziewczyna. Byłem mocno zajęty i nie odpowiedziałem w ciągu kilku dni. I po tych kilku dniach od maila zadzwonił do mnie pewien człowiek. Powiedział, że mailowała do mnie jego pracownica, ale nie odpowiedziałem – ale że nic nie szkodzi (tu apeluję do wszystkich: odpowiadajmy na maile do 24 godzin, bo możemy stracić wiele przez zwlekanie lub zupełny brak odpowiedzi; ja akurat tutaj miałem szczęście i nic nie straciłem). Powiedział, że nazywa się Damian Żukiewiecz. I że jest moim Klientem. I że dzięki mnie świetnie zarabia w biznesie. Zawsze jest mi miło, jak ktoś mnie chwali i mówi, że przyczyniłem się do jego sukcesów – w końcu wtedy spełniam swoją misję edukacyjną. Jednak z Damianem jest wyjątkowa sytuacja, ponieważ ten człowiek nie odnosi jakichś tam sukcesów, tylko… dominuje!
Kilka dni po tej rozmowie telefonicznej, Damian pojawił się u mnie w domu. Miały to być z jednej strony konsultacje, a z drugiej – chcieliśmy się poznać. W końcu wyszło na to, że była to luźniejsza rozmowa (choć głównie o e-biznesie) i nie potraktowałem tego, jako komercyjnej konsultacji (nie wziąłem pieniędzy). A Damian kilka dni później zaskoczył mnie, przysyłając mi olbrzymi pakiet startowy produktów i materiałów edukacyjnych MLMu, którym sam jakiś czas temu się zainteresował. Nie, nie – od razu wyprowadzę Cię z błędu: Damian odnosi sukcesy poza MLMem, którym dopiero zajmuje się od niedawna. Wspomniałem o tym tylko dlatego, żeby pokazać Ci, że na pewnym poziomie znajomości w biznesie nie ma sensu rozliczać się o każdy grosz: po prostu pomagamy sobie wzajemnie, i tyle.
Wracając do Damiana. Na czym głównie zarabia? Na programach partnerskich. Skupia się głównie na tych finansowych. Spójrz na jego wyniki (zezwolił mi na pokazywanie wszystkiego, co mi przysłał, więc pokazuję).
Najpierw wejdź na http://www.mbank.net.pl/program-partnerski/ i zobacz liderów tego PP. Na pierwszym miejscu od miesięcy jest właśnie Damian. Zwróć uwagę na różnicę pomiędzy pierwszym miejscem a drugim.
Zobacz także kilka zrzutów z innych PP, w których Damian doskonale sobie radzi.
I jeszcze jeden zrzut z zarobków w PP, poruszający wyobraźnię:
oraz rzut oka na Google Analytics:
„Jak on to robi???”
Też się zdziwiłem, jak usłyszałem liczby, a później zobaczyłem zrzuty ekranowe. Choć Damian upiera się, że to dzięki moim Tajemnicom Ebiznesu osiągnął te wyniki (co mi schlebia, acz nie stawiałbym tutaj znaku równości), to jego sukcesy (w gigantycznym skrócie i uproszczeniu) są wynikiem:
- Wybrania niszy. Damian robił już przeróżne rzeczy w internecie, większość nie działała, a niektóre mizernie. W końcu znalazł swoją niszę, która dobrze rokowała: finansowe programy partnerskie.
- Skupienia się. Gdy chcemy chwycić kilka srok za ogon, najczęściej nie mamy szans na sukces. Sam miałem z tym duże problemy, a nawet obecnie jeszcze brakuje mi sporo do doskonałości. Damian zaczął się specjalizować: odpuścił inne tematy, a skupił się na tego typu PP.
- Zdobywania nowej wiedzy. Jasne, że moje szkolenie pomogło Damianowi. Z pewnością czerpał także wiedzę z innych źródeł. Nie warto uczyć się wyłącznie na własnych błędach – po co tracić czas i pieniądze? Lepiej wyciągać od innych wiedzę i wprowadzać ją w czyn.
- Ciągłego testowania. Tak naprawdę to jest najważniejszy element jego sukcesu: testowanie. Dostał świra na tym punkcie. Siedział po nocach, analizował statystyki, formy reklam, kliknięcia, CTRy – dosłownie wszystko. I doskonalił swoje mechanizmy. Krok po kroku, dzień po dniu. I zaczęły się dziać wspaniałe rzeczy.
- Niebywałej konsekwencji i uporu w działaniu. Jeśli myślisz, że od razu miał sukcesy, to mylisz się. Przez dłuższy czas odnosił porażki: reklamy nie przynosiły zwrotu z inwestycji, zlecane za tysiące złotych strony sprzedażowe nie działały. Wiele osób by się zniechęciło – ale nie on. Parł do przodu, jak taran.
- Ciągłego reinwestowania. Damian nie był pazerny – nie przejadał pierwszych zysków, ale je ponownie inwestował. Reklamował się głównie w Google AdWords i wydawał coraz więcej. Równocześnie doskonaląc reklamy i strony docelowe, cały czas zwiększał zyski. Aż do spektakularnych efektów, które widzisz powyżej na zrzutach ekranowych.
Teraz Damian Żukiewicz zarabia… dokładnie nie wiem, ile zarabia. Zresztą dokładne liczby nie są ważne (jest to od kilkunastu do kilkudziesięciu tysięcy złotych miesięcznie na czysto). Ważne jest to, że jego prosta strategia zadziałała.
„Czy szkolenia Pawła Krzyworączki faktycznie czynią cuda biznesowe?”
Czy wiesz dlaczego przygotowałem niniejszy wpis? Z kilku powodów:
- By pokazać Ci, że DA SIĘ.
- By pochwalić się sukcesem mojego Klienta – tak, nie ukrywam tego – jest się czym chwalić, zgodzisz się?
- By udowodnić, że nie musisz mieć super-hiper-pomysłu, by doskonale zarabiać. Musisz za to poświęcić się tematowi, którego się podejmiesz. I mieć żelazną konsekwencję w działaniu.
Powyżej, w nagłówku, zadałem pytanie, czy moje szkolenia są aż takie wyjątkowe. Oczywiście nie potrafię obiektywnie odpowiedzieć na to pytanie, aczkolwiek uważam, że odpowiedź brzmi: nie. I nie wierz nikomu, kto wmawia Ci, że TYLKO jego szkolenia pozwolą Ci osiągnąć sukces. Nie ma to nic wspólnego z prawdą. Przecież są ludzie (i jest ich zdecydowana większość!), którzy nie słyszeli ani o Krzyworączce, ani o wielu innych trenerach i doradcach biznesowych, a jednak odnoszą olbrzymie sukcesy (o wiele większe od moich, czy Damiana). Czym zatem są moje szkolenia? Są:
- Zbiorem teoretycznych informacji, które zbieram w mojej głowie od kilku lat. Czytam i oglądam naprawdę dużo, dzięki czemu na moich szkoleniach masz dostęp do wiedzy, którą co prawda możesz zdobyć samodzielnie, ale poświecisz na to mnóstwo czasu i często pieniędzy.
- Zbiorem moich osobistych doświadczeń w e-biznesie, a ich jest z każdym miesiącem coraz więcej (choć za każdym razem, gdy patrzę wstecz, to zastanawiam się, jak mogłem być taki tępy…).
- Zbiorem doświadczeń z konsultacji, audytów i różnego rodzaju zleceń, a także rozmów z moimi Klientami i przyjaciółmi. Ta wiedza jest dla mnie bezcenna: to ona pozwala mi patrzeć na każdy e-biznes ze stosunkowo szeroką perspektywą.
- I to wszystko staram się – najrzetelniej, jak umiem – podawać w skondensowanej, ciekawej, dynamicznej formie.
To wszystko – tym właśnie są moje szkolenia. Uważam, że nie ma w nich żadnej magii. Nie jestem żadnym guru. Nie mam gotowych recept na sukces. Jestem zbieraczem wiedzy (teoretycznej i praktycznej), który – dodając własne przemyślenia i pomysły – stara się pomagać innym w e-biznesie. I tylko od moich Klientów zależy, czy:
- obejrzą kolejne szkolenie, być może nawet powiedzą, że było bardzo fajne, ale niewiele z tym zrobią;
- pójdą śladami Damiana: słuchając szkoleń (nie tylko moich), będą konsekwentnie działali.
Nie zagwarantuję nikomu sukcesów na miarę Damiana Żukiewicza. Gwarantuję Ci jednak, że warto spróbować walczyć o e-sukces.
Dodaj komentarz