Czy znasz Tada Witkowicza? To pozornie zwykły facet w średnim wieku. Pozornie, bo w gruncie rzeczy jest to jeden z najskuteczniejszych przedsiębiorców z obywatelstwem polskim, jacy do tej pory stąpali po Ziemi. Gdy dowiesz się, jak bardzo jest bogaty, być może pomyślisz: „Taa, udało mu się. Miał szczęście, i tyle.” Nie, nie w jego przypadku. Tad to doskonały strateg i tytan pracy. Przeczytaj jego książkę (tu ją kupisz), a zrozumiesz, o czym mówię. A żeby Cię do niej zachęcić, napiszę słów kilka po jej lekturze. Zaczynajmy.
Faktycznie: od nędzy do pieniędzy
Tytuł należy w tym przypadku rozumieć całkiem dosłownie. To nie są dywagacje teoretyka, który rozwodzi się nad osiąganiem sukcesu w biznesie. To biografia człowieka, który ze skrajnej biedy doszedł do wielomilionowego majątku. Mieszkał w chacie z klepiskiem zamiast podłogi, a wejście do niej prowadziło przez… kurnik. Tadeusz „Tad” Witkowicz (choć wolałbym zwracać się do niego per „Pan” – z szacunku do wieku i osiągnięć – to będę pisał po prostu „Tad”, dla uproszczenia i wygody) urodził się w Kodniu w 1949 roku. Słyszałeś o tej wsi kiedykolwiek? Ja też nie. Biedne dzieciństwo Tada jest o tyle ważne, że to właśnie ono zrodziło w nim niegasnące pragnienie „Nie chcę być biedny!” Życie w biedzie było najsilniejszą motywacją do zmiany tego stanu rzeczy. Dodajmy: do radykalnej zmiany. Tad po prostu chciał być bogaty. I osiągnął to. Choć nie bez wysiłku, olbrzymiego wysiłku.
Niczym powieść sensacyjna
Książkę Tada Witkowicza czyta się z wypiekami na twarzy. Aż ciężko uwierzyć, że jest to biografia. Zmiany akcji, ciekawe sytuacje, porażki i nagłe sukcesy, chwile zwątpienia, a innym razem olbrzymiej euforii.
Tad nie miał w życiu łatwo. W zasadzie przez sporą część życia miał bardzo pod górkę. Pochodził z biednej rodziny, ze wsi, zatem kompleksy i nieśmiałość były wręcz czym oczywistym. Miał jednak ambicję bycia kimś lepszym. I po prostu starał się. Starał się bardziej od innych. Jak sam o sobie pisze, niemal zawsze zaczynał jako outsider, poza „peletonem”. Musiał włożyć mnóstwo pracy (np. w szkole lub na studiach), by dojść peleton. Ale nie poprzestawał na tym. Jego starania były nagradzane, odnosił kolejne małe sukcesy. A to zwiększało stopniowo jego pewność siebie. Zaczynał wierzyć, że może osiągnąć w życiu naprawdę wiele. A kluczowa w jego przypadku okazała się:
Emigracja
W 1966 roku udało się jego rodzinie wyemigrować do Kanady. Początki na obczyźnie nie były łatwe. Na chleb zarabiali jako „zbieracze robaków”. Jednak z czasem było coraz lepiej. Mama dostała lepszą pracę, Tad dobrze radził sobie w gimnazjum. Później studia (fizyka) na uniwersytecie w Toronto. W 1971 Tad wrócił do Polski studiować. Miał wysokie stypendium, finansowo sobie radził. Poznał swoją przyszłą żonę, Elżbietę. Ela mieszkała w Stanach, a on w Kanadzie. Po ślubie zamieszkali w Toronto (w końcu Tad osiadł w USA). Tad skończył studia, w sumie dwie specjalności. Właśnie jego zamiłowanie do fizyki i elektroniki zaważyło na dalszych jego losach. Choć patrząc na to, w jaki sposób osiągnął sukces w biznesie, śmiem rzucić tezę, że Tad osiągnąłby sukces w dowolnej dziedzinie, którą by obrał.
Same sukcesy?
Historia Tada to obraz olbrzymiej wręcz pracy i poświecenia. Moim zdaniem, zbyt dużego poświęcenia. Jak sam Tad przyznaje, „zorientował się”, że ma dzieci i wypadałoby się nimi zajmować czasami, gdy starszy syn miał 14 lat, a młodszy 8. W życiu wszystko ma swoją cenę. Olbrzymi sukces w biznesie Tad okupił zaniedbaniem rodziny. Gdy dotarło do niego, że synowie niemal go nie znają, postanowił to zmienić. Spędzał z nimi więcej czasu, jeździł na wycieczki, uczył życia. Dalej dużo pracował, ale przynajmniej miał już kontakt z synami.
Złote myśli Tada Witkowicza
Nie będę Ci oczywiście streszczał książki. Gdy po nią sięgniesz, poznasz życiorys Tada Witkowicza dość dobrze. Podam Ci za to kilka cytatów z książki, takich złotych myśli autora, które warto zapamiętać. Dodam do nich własny komentarz.
- # Harówka
Tad uważa, że w biznesie tylko w 5% liczy się pomysł, a pozostałe 95% to ostra harówka. Sam jest tego żywym przykładem. Potrafił pracować po 80 godzin tygodniowo (pewnie czasem nawet więcej), jeśli wymagała tego sytuacja. Tad łamie obecnie panującą modę na „pracowanie mądrze, a nie ciężko”. Trzeba pracować mądrze, ale i ciężko. Sukces sam się nie zrobi – trzeba go wypracować w pocie czoła. „Sukces osiąga się działaniem. Tak jak w sporcie, talentem nie zdobywa się medali. Do tego konieczne jest zaangażowanie, poświęcenie i nieludzka praca, bo ludzi z talentem jest dużo więcej niż tych, którzy potrafią swoje zasoby wykorzystać i pokonać konkurentów.„ - # Dobry PR
„Lądowanie promu kosmicznego i nasz udział w transmisji stały się wizytówką naszej firmy.” Tad zwraca wiele razy uwagę, jaką rolę ma dobry PR (public relations) w biznesie. Dzięki temu można zyskać niekiedy trampolinę marketingową, na której oprze się firma. W innym miejscu wspomina: „Disney kupił od nas w ciągu dwóch lat sprzęt za ponad milion dolarów. To była dla nas wspaniała reklama, doskonała referencja (…).„ - # Specjalizacja
„Duży producent ma wiele produktów, rzadko więc jest postrzegany jako specjalista; nie można być specjalistą od wszystkiego.” Potwierdzają się kolejny raz słowa Jack’a Trout’a i innych specjalistów od biznesu: liczy się specjalizacja. Obecnie możemy obserwować odchodzenie wielu firm i marek od specjalizacji na rzecz rozszerzania asortymentu. Czy słusznie? Moim zdaniem, najczęściej nie. Czas pokaże, kto ma tutaj rację. - # Właściwi ludzie
„Przywiązywałem dużą wagę do osobowości kandydata. Szukałem osób inteligentnych, energicznych i pracowitych, z entuzjazmem podchodzących do swojej pracy, dla których celem jest kariera życiowa.” Dodam, że szukał głównie młodych ludzi. Dla Tada nie liczył się „papierek” z uczelni. Liczył się człowiek. Niemal wszystkiego można się nauczyć. Ale charakteru zmienić się (prawie) nie da. W innym miejscu, Tad pisze: „Już nigdy później nie zatrudniłem nikogo bez spotkania się – równocześnie – z nim i z jego żoną. Miałem w ten sposób okazję sprawdzić, które z nich jest szefem. Jeśli była nim żona, wiedziałem, że kandydat jest słaby i uległy.” Widać, że Tad szukał silnych ludzi, o mocnym charakterze. Możesz myśleć, co chcesz, o takim sposobie rekrutacji, ale skoro w jego przypadku to działało (budował doskonałe zespoły), to coś w tym jest. - # Nienasycenie
„Miałem 36 lat, kilka milionów dolarów w banku, a banki płaciły wtedy po 8-9 procent, czyli rocznie samych odsetek było ponad kilkaset tysięcy (…). Można żyć beztrosko i spokojnie. (…) Niedługo tak sobie pożyłem. Życie bez pracy zaczęło mnie nudzić.” Mógł już wtedy odpuścić pracę i do końca życia odpoczywać, bawić się, być z dziećmi i żoną. Nie potrafił. To nienasycenie pchało go do biznesu. Mało tego: do ryzykownej gry, w której mógł wiele stracić. Dopiero z biegiem lat zmienił się. Być może nieco wypalił się, nieco zmęczył, „wyszumiał biznesowo”. To pokazuje dwie rzeczy. Po pierwsze, trzeba mieć w sobie ocean pasji, by w biznesie osiągać szczyty. Po drugie, to pewnego rodzaju uzależnienie – często ryzykujemy oszczędności, własne zdrowie i relacje z rodziną, by dogonić sukces, coraz większy sukces. Nie potrafię jednoznacznie ocenić, czy to źle czy dobrze. Z jednej strony w życiu powinniśmy dążyć do równowagi, a szaleństwo i uzależnienie od biznesu jest dalekie od tego. Jednak powstaje pytanie: czy bez tego szaleństwa można osiągnąć sukces? A nawet jeśli tak (co by potwierdzały przypadki – co prawda niezbyt liczne – takiego „zrównoważonego sukcesu”), to czy bez tego uzależnienia nie zmniejszamy lawinowo szansy na sukces w biznesie? Jak zwykle w życiu: coś za coś. Nie ma nic za darmo. I nie ma uniwersalnej drogi dla wszystkich. Każdy musi znaleźć ścieżkę optymalną dla siebie. - # Strategia, głupcze!
„Planując biznes, zawsze starałem się zgadnąć, w jakim kierunku podążać będzie rynek i przyszłość moich produktów na tym rynku, i w jakim tempie to nastąpi. Pragnąłem wszystko zaplanować od początku do końca, potem przetestować i ruszać z pełną produkcją dopiero wtedy, gdy wszystko byłoby w porządku.” Tad to urodzony strateg. Wszystko planuje. Nie rozstaje się z arkuszem kalkulacyjnym. Jest przerażony, jak wielu ludzi działa bez planu. Na przykład planując biznes nie robią biznesplanu. Z takimi ludźmi Tad nie chce współpracować. Nie widzi w nich przyszłości. - # Wyróżnij się, albo zgiń.
„Ktoś, kto szuka swojej niszy, musi sobie zadać pytanie: w czym różnię się od innych? W czym jestem od nich lepszy?” Dziś dalej większość przedsiębiorców nie zadaje sobie trudu odpowiedzi na to pytanie. Zakładają biznesy podobne do innych i próbują z nimi rywalizować. Gdy nie ma różnicy, dla Klienta liczy się tylko cena. A wojna cenowa to droga donikąd. Tad to doskonale rozumiał i NIGDY nie walczył ceną. - # Uczciwość bez kompromisów
„Ludzie czują, kiedy ktoś fantazjuje albo kłamie. Wolą prawdę, nawet jeśli jest ona niewygodna. Dlatego bez uczciwości nie ma sukcesu. Nigdzie.” Tad ma stalowy kręgosłup moralny. Gdy przyłapie kogoś na kłamstwie, kończy z nim współpracę. Takie podejście jest w dzisiejszym świecie wymagające, ale finalnie wygrywające. - # Zasłużony odpoczynek
„Po przeszło trzydziestu latach pracy wziąłem urlop. I to od razu roczny. Przez całe swoje życie nie byłem, łącznie, nawet roku na urlopie.” To jest dobre podsumowanie tej książki.
Konkluzja
Po lekturze książki Tada Witkowicza „Od nędzy do pieniędzy” mam mieszane uczucia. Oczywiście Tad wzbudził we mnie jeszcze większy szacunek do niego. Jestem wręcz jego fanem. Mam nadzieję, że niedługo go poznam. Choć wiele nas dzieli, to równie dużo łączy. W tym to, że obydwaj jesteśmy wykładowcami w ASBIRO Kamila Cebulskiego. Zatem nasze spotkanie i poznanie się jest tylko kwestią czasu. Tad potwierdził moje wewnętrzne przeczucie, że upór, konsekwencja i nieludzka praca w końcu prowadzi do sukcesu (odrobina szczęścia, albo przynajmniej braku pecha jest mile widziana). Oczywiście nie każdy go osiągnie, bo czynników sukcesu jest więcej, jednak te są absolutnie kluczowe i bazowe. Zatem powtórzmy to jeszcze raz: tytaniczna praca = sukces finansowy.
A teraz popatrzmy na cenę tego sukcesu. „Po przeszło trzydziestu latach pracy wziąłem urlop.” „Najstarszy syn miał już czternaście lat, drugi osiem, nie miałem dla nich czasu, wcale ich nie znałem, byli wychowywani przez matkę.” Te słowa kołaczą mi się po głowie. Cała biografia Tada to ciągła biznesowa walka. Nieustanny stres. Powstają w mojej głowie dwa pytania:
- Czy każdy z nas byłby w stanie pracować tak ciężko jak Tad Witkowicz? Nie mam na myśli zaangażowania i motywacji, bo tutaj nie mam wątpliwości: nie, nie każdy jest w stanie tak się zaangażować i poświęcić. W zasadzie mało kto to potrafi. Zastanawia mnie w tym miejscu to, czy psychicznie i fizycznie Ty czy ja dalibyśmy radę. Stres, nieprzespane noce, nadludzki wysiłek. Moim zdaniem, Tad ma bardzo silną psychikę i organizm. Dzięki temu wytrwał: bez zawału, depresji (mam nadzieję), zapaści zdrowotnej. Czy zatem rada „pracuj ponad siły przez wiele lat, a sukces nadejdzie” obowiązuje każdego z nas? Nie ma chyba łatwej odpowiedzi na to pytanie.
- Czy warto poświęcić 30 lat życia dla wielomilionowego majątku? Z jednej strony odpowiedź wydaje się oczywista: jasne, że tak! Przecież niemal każdy z nas przez większość życia pracuje. Wielu z nas nawet ciężko. Niektórzy bardzo ciężko. A większość zarabia jedynie na przetrwanie, na codziennie wydatki. Zatem warto nieco przycisnąć, poświęcić się, by zebrać po 30 latach sowitą nagrodę, czyż nie? No własnie nie wiem. Bo to „przycisnąć, poświęcić się” nie oznacza dylematu typu: „Albo będę pracował 8 godzin 5 dni w tygodniu i zarabiał na przeżycie i drobne przyjemności, albo będę pracował przez 30 lat 10 godzin dziennie przez 6 dni w tygodniu i zarobię fortunę.” W przypadku Tada te lata pracy oznaczały CAŁKOWITE poświęcenie się biznesowi. To oczywiste, że on to kocha, że sprawia mu to ogromną satysfakcję, że spełnia się dzięki temu. Jednak cena jest bardzo wysoka – głównie myślę o braku czasu dla najbliższych.
Pomimo powyższych dylematów i wątpliwości, uważam, że lepiej poświęcić się pasji, niż przeżyć życie na 20, 30 czy nawet 50% swoich możliwości. Jednak osobiście podchodzę do tego nieco inaczej niż Tad. Najwyższym priorytetem jest dla mnie rodzina. Działam intensywnie w biznesie, bardzo dużo pracuję, nie tracę czasu na głupoty, ograniczam leniuchowanie, umiem odmawiać sobie doraźnych przyjemności, myślę strategicznie, prę do przodu jak walec. Jednak zawsze znajduję czas dla żony i dzieci. Owszem, z racji mojego zaangażowania w biznes tego czasu poświęcam im w tej chwili mniej niż bym chciał (tym bardziej niż oni by chcieli), jednak nie można powiedzieć, że ich zaniedbuję. I gdybym stanął przed wyborem: „rodzina albo biznes” – bez sekundy namysłu wybrałbym rodzinę. Nawet kosztem sukcesu w biznesie. Bo rodzina jest moim największym skarbem i sukcesem życiowym.
Polub i udostępnij ten wpis, jeśli uważasz go za wartościowy. Niech Twoi znajomi też mają szansę go przeczytać.
Dodaj komentarz