subiektywnie o e-biznesie

Koronawirus w Polsce – co robić? co nas czeka? co dalej?

Koronawirus w Polsce – co robić? co nas czeka? co dalej?

Mamy obecnie zupełnie nową rzeczywistość. Koronawirus (COVID-19) zmienił wszystko. Inaczej żyjemy, pracujemy, myślimy, zachowujemy się. Co robić? Co nas czeka? Ile to potrwa w Polsce i na świecie? Postanowiłem przekazać moje przemyślenia w tym wpisie. Zapraszam Cię do lektury.

Nie myślmy życzeniowo, lecz realistycznie

Kilka dni temu na Facebooku opublikowałem krótki wpis, w którym podzieliłem się linkiem do tego artykułu. Zachęcam Cię do jego uważnego przeczytania. Jest długi, ale i bardzo treściwy i rzeczowy. Same konkrety, liczby, wykresy. W skrócie:

  • Sytuacja jest bardzo poważna i liczy się każdy dzień, a nawet każda godzina.
  • Liczba zarażonych bardzo szybko rośnie: podwaja się co kilka dni. 
  • Kluczowa jest wydolność służby zdrowia. Gdy pomoc niesiona jest szybko i skutecznie, śmiertelność oscyluje w granicach 0,5 %. Jeśli natomiast epidemia wymyka się danemu państwu spod kontroli (przepełnione szpitale, brak respiratorów, ludzie umierają w swoich domach), wtedy kostucha dopada około 5 % populacji. Czyli różnica jest aż 10-krotna! Zatem kluczowe jest, by nie dopuścić do niekontrolowanego wzrostu liczby zarażonych i do paraliżu służby zdrowia. Przykład negatywny: Włochy. 
  • Wykryte przypadki zarażenia nijak się mają do rzeczywistych. Te liczby mogą się różnić 20, a nawet 100-krotnie. Jeśli więc stwierdzono na daną chwilę np. 100 przypadków, to faktycznie zarażonych może być od 2000 do nawet 10000. Różnica jest drastyczna. To ważne, by zrozumieć tę różnicę. Wirus rozwija się w organizmie do 14 dni, zatem „wyklucie” zachorowań (także tych bardzo ciężkich) trwa aż do 2 tygodni. Jeśli się patrzy tylko na wykryte i potwierdzone przypadki, można nabrać przekonania, że „prawie nikt nie choruje, więc jest bezpiecznie”. Jeśli natomiast pomnożymy tę liczbę przez 20 – 100, dostajemy gęsiej skórki. I dobieramy inne środki zaradcze – o wiele bardziej restrykcyjne. 

Nie piszę o tym, aby wywoływać panikę. Po prostu potrzebna jest realna ocena sytuacji, a nie życzeniowa. Mając świadomość, że „na każdym rogu ulicy” możesz spotkać zarażoną osobę, będziesz bardziej uważać, prawda? I o to chodzi. 

Jak nie dopuścić do niekontrolowanego rozwoju epidemii? 

Są tylko trzy możliwe sposoby pokonania epidemii:

  1. Szczepionka. Gdybyśmy ją mieli (i to w odpowiedniej ilości), zaszczepilibyśmy wszystkich (poza antyszczepionkowcami oczywiście… sarkazm) i rozwiązalibyśmy problem. Jednak na szczepionkę przyjdzie nam poczekać. Mówi się, że jej opracowanie może potrwać nawet dwa lata. Co prawda obecnie cały świat rzucił się na ten temat, jest współpraca i szansa, że wyniki pojawią się szybciej. Jednak na pewno nie w miesiąc czy dwa. Zapewne w najbardziej optymistycznym wariancie, zaszczepimy się dopiero przed przyszłą zimą. A w najbardziej pesymistycznym wariancie: wirus będzie mutował, nie będzie skutecznej szczepionki, epidemia będzie powracała co roku i zbierała coraz większe żniwo. 
  2. Lek na koronawirusa. Nie ma co liczyć na niego, choćby dlatego, że nawet na zwykłą grypę nie mamy obecnie leków. Osobiście duże nadzieje wiążę z innymi lekami, które już obecnie mamy (na inne dolegliwości, choroby), a mogą łagodzić wirusa. Możliwe, że naukowcy i lekarze ustalą, jakie leki są skuteczne na COVID-19 i będziemy nimi się leczyć. Jednak najpewniej nie będą skuteczne w 100 % przypadków, a jedynie pomogą w lżejszym przejściu choroby. 
  3. Izolacja. Wyobraźmy sobie teoretyczną sytuację: świat staje w miejscu na 14 dni. Nikt z nikim się nie spotyka. Nikt nikogo nie zaraża. Ci, którzy są zakażeni, jakoś tam przechodzą przez chorobę – jedni wręcz bezobjawowo, inny leżą w domu i się kurują, kilkanaście procent (do 20 %) wymaga hospitalizacji, a kilka procent intensywnej terapii, oczywiście ileś umiera. Po 14 dniach świat rusza. Wszyscy są zdrowi, wirusa nie ma, temat zamknięty (przynajmniej na razie, bo może wrócić). W praktyce: taki scenariusz jest skrajnie trudny do osiągnięcia. Da się to zrobić w obrębie małej grupy ludzi i na ograniczonym obszarze. Gdy bardzo się postaramy, da się to osiągnąć w obrębie jednego kraju (przykład: Chiny). Jednak nie jest realne zrobienie tego w skali świata. 

Na pierwsze przyjdzie nam długo czekać. Drugie może będzie, a może nie. Pozostaje nam trzecie. Co zatem powinniśmy zrobić? Spłaszczyć krzywą. Spójrz na poniższy wykres. 

Źródło: flowingdata.com

O co chodzi? O przebieg epidemii: 

  • Jeśli epidemia (czy tam pandemia) trwa krótko ale intensywnie, zbiera makabryczne żniwo, bo – jak już pisałem – służba zdrowia nie wydala. Warto przypomnieć w tym miejscu, że koronawirus zabija na wiele sposobów. Niektóre zgony są wprost związane z wirusem. Inne tylko pośrednio, bo np. przez epidemię ktoś na czas nie dostanie leku, nie zostanie zdiagnozowany, nie wykona się jakiegoś zabiegu itp. 
  • Jeśli wydłużymy czas trwania epidemii, jednocześnie obniżając jej intensywność (liczbę chorujących w tym samym czasie), wtedy dajemy szansę służbie zdrowia na należyte zajmowanie się wszystkimi przypadkami. Jak wcześniej wspomniałem, różnica w śmiertelności między tymi dwoma wariantami jest aż 10-krotna. Zatem zdecydowanie jest o co walczyć

Co powinniśmy robić na co dzień?

Pamiętaj: zalecenia i nakazy rządzących to jedno, a Twoje działanie – drugie. Proponuję nie tylko słuchanie ich rad, ale wyjście o kilka kroków dalej. Oto garść zasad, których powinniśmy przestrzegać: 

  • Nie wychodźmy z domu / mieszkania bez potrzeby. Optymalnie by było, gdyby co kilka dni jedna osoba z domostwa wychodziła do najbliższego sklepu na szybkie zakupy niezbędnych rzeczy (wyjątek: spacery, o czym za chwilę). 
  • Kupujmy przez internet, co się da, w sensie to, co jest nam potrzebne (zamiast w sklepie stacjonarnym). WHO (źródło: GIS) mówi, że „zarażenie przez paczkę” jest skrajnie mało prawdopodobne. Można je uznać za bezpieczne, choć zalecam dezynfekowanie paczki po jej otrzymaniu. No i wybierajmy najlepiej paczkomaty. Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś, zainstaluj sobie aplikację inPostu – dzięki niej, otworzysz skrytkę w paczkomacie bez dotykania klawiatury czy ekranu dotykowego maszyny. 
  • Dbajmy o odporność. Ważna jest zróżnicowana dieta, ewentualnie także suplementacja (jeśli faktycznie brakuje Ci jakichś mikro- lub makroskładników), unikanie stresu (wiem, teraz to skrajnie trudne), ćwiczenia fizyczne (siłowe i sprawnościowe można śmiało wykonywać w domu bez żadnych przyrządów) i aerobowe. Jeśli lubisz biegać, biegaj i teraz. Tylko biegaj samotnie (najwyżej z kimś, z kim mieszkasz w jednym lokalu, domu, mieszkaniu), unikaj ludzi, nie rozmawiaj z nikim. Podobnie z jazdą na rowerze. I uważaj na siebie. Tak po prostu. Bo nie chciałbyś chyba trafić teraz do szpitala z powodu np. głupiego upadku, prawda? Ważne, by się dotleniać. Wietrzenie domu / mieszkania jest ważne i wykonuj je minimum raz dziennie. Warto jednak także spacerować. Oczywiście unikaj ludzi, zachowaj odstęp. 
  • Pracujmy w domu. Oczywiście nie każdy może pracować zdalnie. Ale każdy, kto ma taką możliwość, powinien z niej skorzystać. A jeśli już musisz pojawiać się fizycznie w pracy, staraj się dojeżdżać do niej rowerem, motorem, hulajnogą, albo autem. No i stosuj wszelkie możliwe środki bezpieczeństwa w pracy: myj często ręce, unikaj wycierania nosa, ust i oczu rękoma, nie witaj się z innymi, unikaj rozmów twarzą w twarz. 
  • Unikajmy transportu publicznego. Starajmy się podróżować własnym autem, ewentualnie na rowerze czy hulajnodze. 
  • Nie chodźmy do kościoła. Módlmy się we własnych czterech ścianach. 
  • Róbmy nieco większe zakupy co kilka dni, zamiast mniejszych codziennie. Powód: zmniejszanie prawdopodobieństwa zarażenia. Na zakupy niech chodzi lub jeździ jedna osoba, oczywiście bez dzieci. Zawsze rób wcześniej listę zakupów, by kupić tylko to, co potrzebne, a także by zakupy przebiegły szybko i sprawnie. Jeśli nie możesz samodzielnie zrobić zakupów albo się boisz, najpewniej jest ktoś, kto może Ci pomóc. Przykładowo, u nas w gminie Zielonki mamy do dyspozycji kilka numerów telefonów, pod którymi znajdziemy pomoc – także przy zakupach. 

Jeśli wszyscy zastosujemy się do powyższych wskazówek, zatrzymamy nieco epidemię, spowolnimy ją. Ale to niestety nie wystarczy… Dlaczego? Bo i tak straty w ludziach będą ogromne. Policzmy to na szybko. Mamy blisko 38 milionów mieszkańców. Jeśli epidemia dotknie nas wszystkich, czyli nie uda się jej zatrzymać, to zachoruje około 70 % (szacuje się 60-80 %, dlatego wziąłem 70) – daje to 26,6 mln zarażonych. Załóżmy, że epidemia wymknie się spod kontroli – wtedy umrzeć może nawet 5 % (niektórzy mówią nawet o większym procencie…), czyli 1,33 mln. Makabryczna liczba 🙁 Jeśli uda nam się skutecznie rozciągnąć ten proces w czasie (czyli wypłaszczyć wykres pokazany wyżej), wtedy służba zdrowia ma szansę działać sprawnie. Jednak nawet wtedy umrze minimum 0,5 %, czyli jakieś 133 tysiące osób, głównie starszych i schorowanych. Wyobrażasz to sobie? Oczywiście wypłaszczenie rozwoju epidemii daje szansę na: opracowanie szczepionki, leków, zakup sprzętu, przeszkolenie ludzi itd. 

To, co opisałem wyżej, obecnie robi nasz rząd. Takie są zalecenia. I nawet jeśli sumiennie będziemy się do nich stosowali, to najpewniej czeka nas wariant z wypłaszczeniem krzywej zachorowalności i – niestety – tysiące ofiar. Co zatem możemy z tym zrobić? Czy da się zrobić więcej? Tak, da się. 

Co NAPRAWDĘ powinniśmy zrobić, by uniknąć tysięcy ofiar w Polsce?

Dla nas niekorzystne jest to, że większość państw europejskich radzi sobie gorzej od nas. Dlaczego? Bo mamy usprawiedliwienie. Wystarczy posłuchać tego, co mówią rządzący. „I tak wykonujemy mnóstwo testów w przeliczeniu na mieszkańca, więcej niż takie kraje jak…„. Albo: „Zaczęliśmy szybko działać, więc najpewniej unikniemy losu Włochów…„, itp. I co by się nie działo w Polsce, ile byśmy nie mieli ofiar, jak ciężko byśmy nie przeszli tej zarazy, to rząd będzie miał usprawiedliwienie: „Tak, było ciężko, ponieśliśmy wielkie straty, wielu z nas przypłaciło to życiem. Ale popatrzcie na inne kraje…„. No tak, nie będziemy najgorsi. Ale czy to powód do jakiejkolwiek radości?  

Pojawił się nowy artykuł, niejako kontynuacja tego, o którym wspomniałem na początku wpisu. Jego tytuł to Koronawirus: Młot i Taniec. Przeczytaj go uważnie, proszę. Nie chcę, żeby to zabrzmiało jak wymądrzanie się, ale gdybyś słyszał, co mówiłem mojej żonie ze dwa tygodnie temu… Nasze działania były i są daleko niewystarczające. Na początku mieliśmy głównie zachorowania z zewnątrz, czyli ktoś np. wrócił z Włoch i sam był chory, albo zaraził kogoś z domowników. Teraz są już potwierdzone przypadki (liczne) tzw. zarażeń poziomych, czyli wewnątrz naszego kraju. Oznacza to, że nie jesteśmy nazbyt skuteczni w ograniczaniu rozprzestrzeniania się wirusa

Usypiają nas liczby, które są powszechnie dostępne. Chodzi o liczbę oficjalnie potwierdzonych przypadków i liczbę zgonów. W chwili, gdy piszę te słowa, mamy w Polsce nieco ponad 600 potwierdzonych przypadków oraz 6 ofiar śmiertelnych. A ilu mamy rzeczywiście zarażonych? Tego nikt nie wie, można jedynie szacować. W przytoczonym na początku artykule, mówi się o liczbie nawet 20 do 100 razy większej. Załóżmy optymistycznie tę najniższą liczbę: 20. Czyli mając oficjalnie potwierdzonych 600 przypadków COVID-19, w praktyce w Polsce może ich być około 12 tysięcy. Gdy myślisz o tych 600, w tym kilkunastu czy kilkudziesięciu w Twoim województwie i kilku w Twoim mieście, wyobrażasz sobie, że bardzo mało prawdopodobne byłoby spotkanie osoby z wirusem. A przy 12 tysiącach? Dalej tak myślisz? A może teraz wyobrażasz sobie, że na każdym rogu ulicy możesz spotkać zarażonego, hm?

No dobrze, czym zatem są wspomniane przed chwilą Młot i Taniec? Otóż:

  1. Młot = natychmiastowe, mocne działania, mające na celu zlikwidować epidemię koronawirusa. 
  2. Taniec = wychwytywanie pojedynczych przypadków i ognisk, które będą się pojawiały – i wręcz chirurgiczne izolowanie ich od reszty społeczeństwa. 

Punkt drugi chyba jest jasny i nie ma tutaj zbyt wiele do tłumaczenia. Po prostu po opanowaniu epidemii będzie następowało stopniowe luzowanie ograniczeń i zakazów. Jednak pojedyncze przypadki osób zarażonych będą się pojawiały. Trzeba je skutecznie wyłapywać i izolować. Sprawa stosunkowo prosta w realizacji. Zajmijmy się punktem pierwszym: młotem. 

Jeśli chcemy uratować się przed mnóstwem ofiar, musimy działać szybko, skutecznie, twardo. Jak? Do wyżej omówionych punktów, związanych z izolacją i przestrzeganiem różnych zasad, należałoby dodać:

  • Być może całkowity zakaz wychodzenia z domu, poza niezbędnymi zakupami co kilka dni. Napisałem „być może”, bo nie mam pewności, czy taki zakaz jest konieczny. Jeśli każdy z nas na spacerze zachowywałby się rozsądnie, wydaje mi się, że szansa zarażenia jest niemal zerowa. Zatem większa byłaby korzyść z dotlenienia organizmu przez tysiące ludzi, niż z jakiegoś wyjątkowo rzadkiego zakażenia. Problem w tym, że nie wszyscy stosują się sumiennie do zakazu zgromadzeń, spotkań, rozmów. I oni stanowią zagrożenie. Tutaj wystarczy monitorować (Policja, wojsko, inne służby – także w cywilu) zachowania obywateli, by określić, czy „spacery nam szkodzą”. I jeśli tak, to należałoby ich zabronić, i tyle. 
  • Wyłączenie komunikacji zbiorowej lub bardzo mocne obostrzenia w tym zakresie. Tutaj mamy niestety duży problem, bo w zamkniętej przestrzeni łatwo się zarazić. Nie wiem, czy maseczki wystarczą. Może jakieś strefy oddzielające pasażerów i ograniczenie tylko do kilku osób na autobus lub wagon? Nie potrafię tego sprecyzować, powinni zająć się tym odpowiedni specjaliści. I jeśli da się zapewnić blisko 100 % bezpieczeństwo w środkach masowej komunikacji, to powinno się wdrożyć odpowiednie procedury. A jeśli nie da się – powinno się na kilka tygodni zapomnieć o tej formie transportu. 
  • Wyłączenie działania wszystkich firm, które nie muszą funkcjonować, a które wymagają spotykania się ludzi w jednym miejscu. Czyli np. elektrociepłownia musi działać w trybie ciągłym (choć oczywiście z odpowiednimi procedurami), ale już fabryka butów – nie musi. Jeśli, przykładowo, ktoś prowadzi sklep internetowy, to jeśli prowadzi go sam (albo ze współmałżonkiem), myślę, że mógłby dalej to robić. Ale jeśli ma pracowników, to powinni przejść na pracę zdalną. 
  • Bezwzględny nakaz chodzenia w maskach. Myślę, że doszło tutaj do wielu nieporozumień. Zaczęło się od tego, że specjaliści orzekli, iż żadna maska nie chroni w pełni przed koronawirusem, a już maski bez atestów czy w ogóle nie medyczne – to już całkiem nic nie dają. Otóż dają, i to dużo. Co z tego, że nie chronią w pełni? Ważne, że jeśli jesteś chory, to dzięki dowolnej osłonie twarzy (maska, szalik, chusta, plastikowa osłona twarzy itp.) nie nakaszlesz na kogoś. A jeśli jesteś tym, na którego ktoś inny miałby nakaszleć lub nakichać, to i Ciebie w dużej mierze ochroni dowolne zabezpieczenie: ust i oczu. Pamiętaj: podczas epidemii nie chodzi o 100 % pewność czegokolwiek, bo nie da się jej osiągnąć! Chodzi o zmniejszanie prawdopodobieństwa. Jeśli jedna chora osoba zaraża 2-3 inne, to mamy problem. Jeśli zaraża poniżej 1, to epidemia zacznie wygasać. A jeśli zaraża statystycznie np. 0,1 osoby? Wtedy błyskawicznie pandemia zdechnie. I o to chodzi: o prawdopodobieństwo. 
    Drugi problem z „maskami i ekspertami” jest taki, że uważają oni, iż maska u osoby zdrowej to głupota, bezsens i marnotrawstwo. Pomijając fakt, że nie jest to prawdą (potwierdzenie znajdziesz tutaj), bo każda osłona twarzy sporo daje, to skąd mamy wiedzieć, kto jest już nosicielem wirusa, a kto nie jest? Czy każdy z nas ma to na czole napisane? (wybacz sarkazm w tym miejscu). Krótko: każdy z nas, wychodząc „do ludzi” powinien mieć maskę na twarzy i najlepiej osłonę na oczy (duże okulary korekcyjne, jakieś gogle, okulary budowlane – ochronne, rowerowe itp.). 
  • Całkowity zakaz zgromadzeń i spotkań. Całkowity. Tylko osoby mieszkające pod jednym dachem – z oczywistych względów – powinny mieć taką możliwość. Obecny zakaz zgromadzeń powyżej 50 osób jest po prostu śmieszny (choć nie ma się z czego tutaj śmiać). 
  • Sklepy spożywcze z obsługą na zewnątrz. Nie rozumiem, dlaczego jeszcze tego nie wprowadzono. Jeśli będziemy dalej wpuszczali ludzi do sklepów, dalej będą się zarażali. Jak moim zdaniem powinno to wyglądać? Prosto. Mamy sklep i okienko. Jeśli większy sklep, to kilka okienek. Na zewnątrz stoi kolejka, oczywiście w odpowiednich odległościach od siebie (minimum 2 metry, a najlepiej 3). Do okienka podchodzimy pojedynczo i podajemy listę zakupów. Jeśli jest to tylko chleb i mleko, można to oczywiście przekazać ustnie, bez listy. Ekspedient idzie na sklep, kompletuje nasze zamówienie. Po chwili wraca, płacimy (najlepiej kartą), odbieramy zakupy w torbach jednorazowych i zmykamy. Szansa zakażenia: niemal zerowa. Powtórzę: prawdopodobieństwo. 

Gdybyśmy wprowadzili sześć powyższych zasad, uzupełniając je oczywiście o dodatkowe procedury (np. obsługę na stacjach benzynowych bez wychodzenia z auta), epidemia szybko by się zawinęła. 

Powstaje pytanie: skoro jest to takie proste, że nawet zwykły koleś – Paweł Krzyworączka – na to wpadł, to dlaczego rządzący nie wiedzą o tym jeszcze lepiej i – co ważniejsze – nie robią tego? Myślę, że powodów może być kilka i mogą występować solo lub w kombinacji:

  • Boją się trudnych decyzji. Polityk nie jest zwykłym człowiekiem – u władzy staje się kimś innym. Dla większości z nas wartość życia jest nadrzędna. Dla polityka nadrzędna jest władza i jej utrzymanie. Smutne, ale prawdziwe. 
  • Nie mają wyobraźni, nie słuchają prawdziwych ekspertów, nie umieją liczyć. Liczby nie kłamią. Doświadczenia innych krajów nie są filmem fantastycznym, lecz rzeczywistością. Wirus nie da nam taryfy ulgowej. Tutaj nie można liczyć na tzw. szczęście. Trzeba zderzyć się z faktami i zrobić wszystko, by uratować jak największą liczbę ludzi. 
  • Mają złych doradców. 

Podsumowanie

Kochani, apeluję do Was: zachowujmy się odpowiedzialnie. Jeśli będziemy stosować się do oficjalnych zaleceń, ale i do podanych przeze mnie dodatkowych punktów, jest szansa, że zatrzymamy epidemię. Nie przejmujmy się, że obecna władza przypisze sobie całą zasługę. I że będzie rządzić kolejne lata. To nie ma większego znaczenia w obecnej sytuacji. Teraz walczymy o życie. Nasze, naszych bliskich, rodaków. Nikt nie jest bezpieczny. Statystycznie najbardziej zagrożone są osoby po 70, a także ludzie chorzy, po przeszczepach, z obniżoną odpornością. Jednak choroba może dopaść także kogoś młodego, w sile wieku, zdrowego. Statystyka to wredna suka, która lubi zaskakiwać. 

Mam nadzieję, że ten wpis dotrze do wielu osób. Udostępnij go innym na Facebooku, jeśli możesz. Zachęcam Cię także do polemiki w komentarzach poniżej. Zdrowia życzę. 

Paweł Krzyworączka i artykuł o koronawirusie

41 komentarzy

  1. Wpis rozsądny choć jestem ciekaw czy po już ponad roku stanowisko nadal jest to samo? Ja osobiście na samym podpisałbym się pod całym artykułem obiema rękami natomiast teraz? Odpowiedzialność, rozsądek, dbanie o zdrowie etc. jasne, jednak mam wrażanie, że to wszystko zabrnęło troszke za daleko. Biznesy upadają, niewiele można przewidzieć, inflacja rośnie, a zakażenia i śmiertelność? Hm no tutaj też nasze kochane Ministerstwo Zdrowia już zaliczyło wpadki 🙂

    Odpisz
  2. Mam nadzieję, że szybko to pokonamy i rynek znowu odżyje!

    Odpisz
  3. Ciekawie czyta się te spostrzeżenia ponad rok później.

    Odpisz
  4. Minęło prawie półtora roku, a końca Covid 19 i jego kolejnych iteracji nie widać. Kolejne branże padają, nawet elektronika i Internet, też powoli zaczynają obrywać. Najpierw były niedobory laptopów i sprzętu do pracy zdalnej, teraz Gartner pokazał największą w historii nadprodukcję. Będzie się działo…

    Odpisz
  5. Niestety nieudolność rządu tylko pogorsza rozprzestrzenianie :)) zamiast zamknąć miejsca spotkań publicznych i ograniczyć tylko ilość osób gdzie możliwa jest większa niekontrolowana ilość możliwe ze wystarczy, ale zamykanie np. sklepów w centrach handlowych a dopuszczanie możliwości kupowania w hipermarkecie to jakaś głupota.. Serio albo osoba która tak decyduje skończyła szkołę podstawową albo robi to specjalnie.

    Odpisz
  6. Świetny artykuł, dodałbym jeszcze parę słów o tym jak nie popaść w ruinę ekonomiczną. Szykują się zezwolenia z pracy w każdym niemal okręgu. Ciekawe też jak wygląda sytuacja cudzoziemców zatrudnionych tutaj.

    Odpisz
  7. Post z marca i inaczej się go czyta po tych kilku miesiącach. Cała panika zamieniła się chyba w marazm, tryb oszczędny wśród wielu ludzi i częściową ignorancję.
    Ciekaw jestem, jak to będzie wyglądało w okresie listopad-marzec.
    Może jakieś nowe pomysły?

    Odpisz
  8. Bardzo dobry artykuł!

    Odpisz
  9. No z pewnością nie czeka nas nic dobrego. Jak dla mnie idzie kryzys, którego nikt z nas nie jest sobie w stanie wyobrazić

    Odpisz
    • Sławomir Kuśnierczak ,
      Cześć :),
      Nie pękaj ,dasz radę to tylko biznes . Jesteś zdrowy ? To się tym ciesz .
      Bo najgorsze jest utrata zdrowia i ten strach i bezsens tego co się robiło,że tak naprawdę to wszystko o duu.. rozbić .
      Pomyśl jak zminimalizować straty , zamknąć biznes i przeczekać ? Może pogadaj z kimś odpowiednim ?
      Pozdrawiam i powodzenia życzę ,
      Rozalia

      Odpisz
  10. Polecam model chińskiego młota. Zaspawać drzwi, a kto na ulicy odstrzelić.

    Tak sądząc po twoich komentarzach to masz socjalistyczne zapędy jakoby ten tzw. uczciwy do bólu przywódca miałby zapewnić służbę zdrowia na wysokim poziomie, nikt nie miałby chodzić głody… itd. itp.

    Potem się dziwić czemu mamy taki zusy, srusy, vaty i inne bandyckie daniny. Niebawem miliony będą miały problem ze składkami zus, a nie tam koronawirusem.

    Odpisz
  11. Gdyby rzeczywiście tak było, że 14 dni wyłączenia państwa i wracamy do pracy, koniec wirusa, to jeszcze spoko. Ale tak nie będzie, po 14 dniach wirus jeszcze jest, po miesiącu też będzie, a potem to w kwarantannie gospodarka padnie.

    Na początku śmiałem się z modelu brytyjskiego o odporności stadnej, ale teraz dochodzę do wniosku, że innej drogi nie ma, jeśli nie chcemy zarżnąć ekonomicznie całego społeczeństwa.

    Akurat ochronienie się przed zarażeniem jest *relatywnie* proste. Wystarczy wychodzić na dwór w maseczce, okularach-goglach, rękawiczkach, oraz w jednorazowej (lub wielorazowej po odkażeniu) pelerynce, takiej jak na deszcz. Oraz stosować się do zasad higieny.

    Uważam, że zamiast ekonomicznie katastrofalnej kwarantanny, należałoby zachować życie gospodarcze, pod warunkiem wychodzenia na dwór w wyżej wymienionych rzeczach ochronnych.

    Odpisz
  12. Drogi Pawle, pozwolę sobie na kilka uwag krytycznych do Twojego artykułu, jeśli się zgodzisz?

    Otóż, zaczynając od początku: wirus to SARS- CoV-2 (człon nazwy: CoV bierze się od systematycznej nazwy tej grupy (poprawnie – rodziny) wirusów: Coronaviridae czyli, jak wszyscy to już wiemy, Koronawirusów.
    Wirus SARS-CoV-2 wywołuje chorobę określoną jako COVID-19. Liczbowy dodatek 19 wiąże się z datą wystąpienia pierwszych zachorowań, które miały miejsce w 2019 roku.
    W tytule piszesz wirus (COVID-19) – to odniesienie do tego.

    Dalej: SZCZEPIONKA
    Nad szczepionką pracują naukowcy na całym świecie, nawet z pominięciem fazy wstępnej badań prowadzonej na zwierzętach, czyli fazy przedklinicznej, która jest obowiązkowa w zwykłym trybie wprowadzania każdego leku. Jednak pierwsza faza kliniczna trwa minimum 14 miesięcy, a wdrażanie leku na rynek od 10 do 15 lat.
    Szansa na to, że intensywnie prowadzone na całym świecie badania dadzą szybkie rezultaty i szczepionkę otrzymamy na przyszłą zimę….wydają mi się bardzo niewielkie, a wręcz nieprawdopodobne, ponieważ trzeba pamiętać, że nikt absolutnie nie podejmie ryzyka wprowadzenia na rynek leku, który nie został na tyle przebadany, by mieć maksimum pewności, że jego ewentualne skutki uboczne nie będą bardziej tragiczne niż choroba, jakiej ma zapobiegać.
    Procesy zachodzące w komórkach zakażonych wirusem są już naukowcom znane, ale to wcale nie znaczy, że tak łatwo jest znaleźć taką materię, która, po wprowadzeniu do organizmu ludzkiego, te procesy ograniczy bądź całkiem uniemożliwi. Do tego musi to być coś takiego, co przy okazji nie uszkodzi innych procesów zachodzących w organiźmie, powodując poważne i nieodwracalne zmiany prowadzące do różnego rodzaju schorzeń.
    Jest jeszcze jedna istotna uwaga: otóż zakażenia o charakterze epidemicznym wirusami z grupy SARS pojawiają się co kilka-kilkanaście lat, a nie, jak grypa corocznie czy wręcz sezonowo.
    SARS-CoV-1 był w latach 2002-2004, MERS-CoV pojawił się w Arabii Saudyjskiej w 2012 roku. Teraz mamy kolejny „wylęg” wirusa z rodziny Coronaviridae i jest to znów zupełnie nowy, inny wirus. Zatem, to już mój wniosek, można przypuszczać, że kolejny atak jakiegoś SARS pojawi się nie za rok, ale za kolejne kilka-kilkanaście lat. I wtedy będzie to znów zupełnie nowy wirus, a dzisiaj nie jesteśmy w stanie przewidzieć ani tego, jakie będzie miejsce pierwotnego zakażenia, ani też jaki będzie kierunek jego ekspansji, a co najważniejsze, jak będzie przebiegała choroba przez niego wywołana, zatem….psu na budę szczepionka na SARS-CoV-2 wtedy….

    LEK
    Już teraz w Chinach stosowane są w leczeniu COVID-19 leki przeciwmalaryczne. Jest także nadzieja na to, że wsparciem w leczeniu już zakażonych osób mogą być leki z grupy tych stosowanych w leczeniu chorób autoimmunologicznych, leki antyretrowirusowe dla zakażeń HIV oraz te, które stosuje się dla chorych na zapalenie wątroby typu C. Te leki, według lekarzy i naukowców zajmujących się obecnie tą tematyką, dają nadzieję na wsparcie w leczeniu COVID-19. I znów to samo: nowy, celowany lek to długi i trudny proces. Oparcie się na tych, jakie już są na rynku i są skuteczne w innych przypadkach, daje szansę na szybsze uzyskanie substancji, która może ograniczyć objawy zakażenia i pomóc w wyzdrowieniu osobom już chorym.
    Trzeba jednak pamiętać o jednym: nie ma „leków na wirusy”. Są leki wspierające organizm, kiedy już został zakażony. Te leki działają głównie objawowo tzn obniżają gwałtowne reakacje organizmu, mogące prowadzić do jego zniszczenia, a nawet do śmierci.

    PREWENCJA = PROFILAKTYKA
    Profilaktyka to słowo-klucz zawsze i wszędzie, gdzie mamy do czynienia z chorobą zakaźną. Prewencja czyli zapobieganie, to jest to działanie, jakie powinniśmy wszyscy podejmować każdego dnia na własny użytek, żeby ochronić siebie i swoich bliskich przed możliwością przedostania się do naszego ustroju wirusa.
    Dotyczy to teraz SARS-CoV-2, ale trzeba pamiętać, że nie tylko ten wirus może nas zaatakować. I nie tylko wirus, ale także liczne bakterie chorobotwórcze i pierwotniaki. Na codzień o tym wcale nie myślimy, a szkoda.
    Dlatego tutaj chciałabym się odnieść do paru rzeczy, jakie Paweł, wspominasz słusznie skądinąd, jako konieczne:
    1) siedzimy w domu o ile to tylko możliwe
    2) izolujemy też nasze dzieci, bo to, że dzieci raczej nie chorują, nie znaczy wcale, że nie są narażone na zakażenie; ba! nie zostało to udowodnione, ale istnieją przypuszczenia, powstałe na podstawie obserwacji, że dzieci będąc odpornymi na tego wirusa, mogą być nosicielami, a zatem po zabawie z innymi na podwórku przyniosą go nam do domu
    3) dokładnie myjemy ręce i twarz natychmiast po powrocie do domu skądkolwiek, a także odkażamy środkiem na bazie spirytusu o stężeniu min 60% telefon, komputer i wszystkie te urządzenia i przedmioty, także klucze czy kluczyki od samochodu, których używaliśmy. To wcale nie jest paranoja tylko racjonalne podejście do własnego bezpieczeństwa
    4) NIE używamy zwykłych chirurgicznych maseczek – one, Pawle, nie tylko nas nie zabezpieczają na dłuższą metę, ale mogą być źródłem zakażenia tym oraz innymi drobnoustrojami, ponieważ dłużej używana maska wilgotnieje od naszego oddechu oraz powietrza na zewnątrz i staje się w ten sposób doskonałym środowiskiem życia dla mikrobów oraz zwyczajnie: wilgotna o wiele łatwiej je przepuszcza dopuszczając je do naszej twarzy i śluzówki ust i nosa. Poza tym oczy zostają wciąż dostępne. Tak, owszem, pisałeś o goglach. Tu masz rację. Tylko jeśli maska przepuści to paskudztwo, to na nic nam gogle. A trzeba pamiętać, że wirusy to niezwykle małe istoty. Ten konkretnie SARS-CoV-2 jest wyjątkowo duży, ale dalej jego wymiary określa się w nanometrach. Można go zobaczyć wyłącznie przy użyciu mikroskopu elektronowego, a to także oznacza, że nawet specjalna tkanina słabo przed nim zabezpiecza.
    To chorzy, którzy bezwzględnie muszą się izolować i zostawać w domu do czasu wyzdrowienia, mają obowiązek założenia maski na jakiś konieczny moment kontaktu z innymi osobami, ale też po jej zdjęciu z twarzy muszą ją od razu wyrzucić!
    5) sprzedaż okienkowa w sklepie spożywczym……rozwiązanie zupełnie nierealne, bo nie do zorganizowania. Trzeba by ustanawiać jakieś specjalne terminy, kiedy kto może iść na zakupy, ile osób może w danym czasie przyjść pod sklep itd itd, a i tak byłyby jakieś gigantyczne kolejki, a co za tym idzie powstawałyby zupełnie niepotrzebne źródła potencjalnego zakażenia.
    Na zakupy trzeba iść raz na jakiś czas, z dobrze przemyślaną listą, szybko i sprawnie wszystko wybrać, zapłacić i wyjść ze sklepu, a potem, już w domu pamiętać o jednym: mycie wszystkiego, dosłownie wszystkiego, wyrzucanie opakowań, odkarzanie tego, co trzeba. Koniec.
    Wszystko, co można, kupujmy w internecie. Pomagajmy w takich zakupach znajomym, którzy tego nie potrafią zrobić. I znów: rzeczy wyjęte z paczki myjemy czy dezynfekujemy, a opakowania wyrzucamy od razu do śmieci.
    Dlaczego tak z tymi opakowaniami i dezynfekcją wszystkiego? Ano dlatego, że według badań nad tym i poprzednimi wirusami wiadomo, że w warunkach laboratoryjnych potrafią one przeżyć na różnych powierzchniach od 24 do 72 godzin. Jak to się dzieje w naturalnych warunkach, tego nie wiemy, ale nawet jeśli przez przemieszczanie usuniemy część wirusów, nie mamy gwaranacji, że wszystkie.

    Na koniec moje przemyślenia na temat tego, dlaczego rząd nasz i inne rządy na świecie nie zaradziły pandemii?
    Całkiem proste: w rządach są tacy sami ludzie jak my. Z takimi jak my emocjami i takim samym myśleniem. Do tego na tych swoich stanowiskach są obciążeni nie tylko odpowiedzialnością za nas – społeczeństwo – czego od nich słusznie oczekujemy, ale też, co powszechnie wiadomo, bardzo, ale to bardzo do tych stanowisk są przywiązani. Do tego ich wiedza na różne tematy jest często bardzo ograniczona. Jeśli zatem mają podjąć jakąś kluczową decyzję, najpierw długo biją się z myślami, co i jak, bo mają bardzo dużo do stracenia, a nie ma się co oszukiwać: ta grupa społeczna nie żyje zwykłym życiem zwykłego człowieka, takiego, jak my. Ci ludzie są w mniejszym lub większym stopniu oderwani całkiem od rzeczywistości. I dopóki ich coś nie dotyka, to dla nich nie istnieje.
    Zatem jeśli by było inaczej, może by w różnych miejscach świata podjęto szybkie i odpowiednie decyzje szczegółowej kontroli granic, wiedząc jak w obecnym czasie szybko i daleko przemieszczają się ludzie. I może wtedy nie doszłoby do pandemii. Ale teraz pytania „co by było..?” i „dlaczego tak późno?” na nic nam się nie zdadzą. Teraz nam potrzebna jest osobista odpowiedzialność każdego z nas za siebie i za swoje otoczenie i każdego człowieka, z którym mamy kontakt.
    I spokojne, bez paniki obserwowanie sytuacji, śledzenie wiarygodnych informacji i stosowanie się do zaleceń rządu bez względu na to, czy nam się to podoba, czy też nie.

    PS. Co zaś się tyczy sprzedaży okienkowej, to apteki taką możliwość mają i chyba miała być wprowadzona, ale czy działa, nie wiem. Czy ktoś z Państwa ma taką wiedzę? Ja w aptece byłam dosyć dawno, jeszcze przed tymi obostrzeniami co do przemieszczania się.

    PS2. Likwidacja masowej komunikacji nie jest niemożliwe ponieważ nie wszyscy mogą dostać się do pracy, lekarza czy w inne miejsce, w które muszą się dostać, swoim samochodem czy np taksówką.
    Wiem, że wiele z tego, co tu napisałam powtarza to, co Ty piszesz, bo też, jak widzisz, z częścią tylko się z Tobą nie zgadzam, a resztę, tak uważam, trzeba uwydatniać na wszelkie sposoby, ponieważ to jest dla nas wszystkich ważne.

    Dziękuję bardzo za udzielenie mi głosu!

    Odpisz
  13. No to robimy Łańcuch Ludzi Uczciwych i Sprawiedliwych.
    Zróbmy by ta „moda” była priorytetem na lepsze jutro.
    Ludzie zawsze są bardziej skłonni do pomocy właśnie, gdy coś złego się dzieje. Wiadomo zmiana powinna zachodzić w każdym z NAS.

    Miłego dnia 😉

    Odpisz
  14. Wpaść na rozwiązania łatwo, ale zarządzanie nie jest łatwe. Problemem naszych czasów jest to, że patrzymy na świat własnymi oczyma. Jest wiele osób bez pieniędzy, bez umiejętności, bez smartfonów, jak i bez maseczek zachomikowanych… Łatwo jest widziec świat swoimi oczyma, ale są ludzie, którzy chodzą do pracy dalej, bo nie będą mieli na czynsz/chleb itd. Są ludzie w złym stanie materialno-psychicznym i jest ich dużo więcej niż nam się zdaje… a teraz będą w jeszcze gorszym. Już sytuację widać ze szkolnictwem, kiedy okazuje się że część dzieci nie ma komputerów, czy też dostępu do internetu – a nakazuje im się te rozwiązana nagle mieć (przydałaby się chocby jakas akcja oddaj starego laptopa/tableta dziecku). A spraw takich więcej się okaże… Sporo czasu spędziłem ostatnio z takimi właśnie ludźmi, gdzie problemy egzystencjonalnie inaczej wyglądają i to nie koniecznie z winy tychże ludzi.

    Owszem rozumiem że wszelakie rozwiązania nakazowe i konsekwentne wydają sie dobre w takiej sytuacji, ale trzebaby kogoś naprawdę z jajami żeby to zrobić z jednej strony, z drugiej jakiejś zaawansownej współpracy sąsiedzkiej mimo wszystko, wraz z jakimiś wytycznymi, np. dot dezynsekcji klamek, wind itd (wystarczy rozcieńczony domestos) i kontaktu przez drzwi.

    Odpisz
    • Słuszne, bardzo słuszne uwagi. Nawet nie zdajemy sobie sprawy z ilości osób wykluczonych z możliwości korzystania z najnowszych technologii. Jedni to ci, którzy nie mają urządzeń, drudzy tacy, którzy ich nie potrafią używać w pełnym zakresie ich możliwości.
      Jest też ten problem, problem wielu ludzi starych: takich ok. 70-80 lat, którzy zwyczajnie nie rozumieją powagi styuacji. Którzy nie chcą, żeby im pomagano, bo „jak to? przecież ja chcę byc samodzielna/samodzielny!” i idą co dzień-dwa do sklepu po drobiazgi, jadą do lekarza autobusem, bo na taksówkę ich nie stać, a najbliższej rodziny o pomoc nie poproszą, bo „nie chcą ich obciążać”.
      Chociaż mogliby, bo tamci tę pomoc oferują.
      I płacą tylko gotówką, po którą muszą także co chwilę iść do bankomatu.
      Bo przecież nie mają kont internetowych, ponieważ „jak nie mają gotówki w ręku, nie potrafią się zorientować ile wydali, ile im jeszcze zostało.”
      No….wiem, co mówię, bo znam takie osoby.
      Wiem też jak trudno jest zmienić ich myślenie, nastawienie.
      I na nic zdaje się oferowanie pomocy, tłumaczenie….
      My obracamy się w świecie internetu od dawna. Jesteśmy świetnie obeznani z kontami internetowymi, płatnościami mobilnymi, aplikacjami, zakupami online. Dla nas to normalne. Dla takich osób, jednych i drugich, to kosmos.
      Musimy im pomagać, jak tylko się da. Państwo tutaj, obawiam się, nic nie zrobi.

      Odpisz
  15. Wszystko, co zostało napisane w artykule jest szczerą prawdą, i nie ma co tu dyskutować, tylko przeczytać, przemyśleć i stosować.
    Ja bym przy tej okazji chciał poruszyć natomiast kwestię dotyczącą skali tego zjawiska i jego wpływu na świat.
    Ktoś powiedział, że pandemia to taka wojna światowa, tylko że bez użycia broni. I miał rację.
    To co się teraz dzieje, jest niewątpliwie najgorsze od czasów 2 wojny światowej (w ocenie wielu).
    Świat stanął w obliczu wroga, którego nie można szybko i łatwo pokonać.
    Dla wielu osób, z którymi rozmawiam, wydaje się to paranoją, że mamy taki postęp technologiczny, przeszczepiamy już prawie wszystkie części ciała, a nie potrafimy poradzić sobie z takim wirusem. Jednak jak człowiek głębiej pogrzebie, poczyta, posłucha, to nagle sobie zdaje sprawę, iż wirusy, są to totalnie nieobliczalne często mutujące patogeny, które badane przez wiele lat przez superspecjalistów nadal sprawiają problemy (np. wirus HIV – ciągle brak szczepionki po ponad 30 latach). Najmądrzejsze głowy tego świata (np. Bill Gates) wręcz wzywają rządy państw do natychmiastowego zdwojenia nakładów na badania nad problemem wirusów ogólnie. I to nie od dzisiaj, ale od wielu lat. No bo im więcej świat będzie wiedział o tym temacie, tym szybciej będzie można uzyskać antidotum na nowe pojawiające się zarazy.
    W tej chwili powstawanie i działanie super-specjalistycznych laboratoriów jest na równi ważne, a może i ważniejsze nawet od spraw globalnego ocieplenia świata.
    Pesymistyczne wizje tych „co się znają” mówią, iż koronawirus jest nie pierwszym, ale i nie ostatnim, który się pojawił.
    Świat w końcu upora się z obecną zarazą. Nie wiadomo przy jakiej ilości ofiar śmiertelnych i przy jakim kryzysie gospodarki światowej.
    No, bo skoro poprzednie pandemie się skończyły, to i ta się skończy. I należy zrobić wszystko, co tylko się da, aby kolejne pandemie (za 5, 10, 20 lat?) były już tylko ułamkiem tego co się dzieje obecnie. Bo przy kolejnej „hiszpance” świat może się już tak łatwo nie pozbierać…
    Nie jestem teraz optymistą, wiem. Ale chciałbym być, i to bardzo.

    Odpisz
    • @Brat,
      Niestety świat pędzi w złym kierunku, chyba od zawsze. Ludzie są z natury egoistami. Gaszą pożary, zamiast prewencyjnie sprawiać, by w ogóle nie powstawały.
      Oczywiście w obecnej sytuacji, słowa Gates-a zostały wysłuchane, to znaczy świat rzucił się na opracowywanie szczepionki, szukanie leków, laboratoria dzielą się danymi (przynajmniej takie można odnieść wrażenie), wszyscy mają jeden cel. Nie mam jednak złudzeń, że gdy świat pokona tę pandemię, szybko o niej zapomni. I wszystko będzie po staremu. Doświadczenie pokazuje, że tak właśnie będzie. W Polsce „wszystko miało się zmienić” po: śmierci papieża, Smoleńsku czy zamordowaniu prezydenta Gdańska. Zmieniło się? Tak, na przysłowiowe 5 minut.
      Czy da się zmienić obecny świat? W teorii – tak, w praktyce – chyba nie. Musielibyśmy doczekać się nowych autorytetów. I to nie jednego, a wielu. Przywódców, którzy byliby sprawiedliwi, mieliby wizję, byliby uczciwi. Działaliby dla dobra własnego kraju, ale bez egoizmu i szkody dla innych. Gdybym był politykiem (a nigdy nie będę, uchowaj mnie losie), prowadziłbym gminę, miasto, kraj niczym firmę – oczywiście z pierwszoplanowym uwzględnieniem najsłabszych (chorych, niepełnosprawnych, dzieci). Nigdy nie kupiłbym nowej limuzyny dla ministra, gdyby choć jedno dziecko miało umrzeć z powodu braku środków na operację. Priorytety byłyby święte. Tak samo jak jeżdżę Oplem Vectrą z 2004 roku, gdy większość moich sąsiadów ma nowe auta (choć pewnie wielu z nich w rzeczywistości na to nie stać). Po diabła mam kupować nowy samochód, gdy mam ważniejsze potrzeby, plany? (tak w ogóle to najchętniej jeździłbym tylko na rowerze).
      Napiszę teraz coś, w co ciężko będzie Wam uwierzyć i zgodzić się z tym. Ja jednak jestem tego pewien. Otóż gdyby zdarzył się taki przywódca w Polsce, który byłby do bólu szczery i uczciwy, a do tego stosowałby właśnie takie priorytetowanie, to uzyskałby poparcie bez precedensu. Ludzie by go pokochali. Nie sposób byłoby go krytykować. Każdą ważną decyzję by tłumaczył społeczeństwu. Zacząłby od całkowitego naprawienia służby zdrowia. Nie spocząłby, dopóki w Polsce nikt nie byłby głodny, a każdy wymagający opieki – dostałby ją błyskawicznie. A utrzymanie władzy i przypodobywanie komukolwiek kompletnie by go nie interesowało.
      Ludzie są spragnieni uczciwości i sprawiedliwości ze strony władzy. Gdyby kogoś takiego dostali, nie pozwoliliby mu odejść i zastąpić go kimś innym.
      W skali świata, jeden taki przywódca nie wystarczyłby, nawet jeśli rządziłby Chinami, Rosją czy USA. Musiałaby powstać „moda” na uczciwość i sprawiedliwość społeczną. Na szczerość, transparentność i trzymanie się priorytetów. Czy jest to możliwe? Tak, w teorii…

      Odpisz
      • Szukajmy takich ludzi.
        Może właśnie teraz jest ten czas, by to wszystko zmienić?
        Po ustąpieniu tej pandemii Świat nie będzie już taki sam. To wydaje się pewne. Teraz właśnie Świat zmienia się na naszych oczach. Teraz jest czas, żeby myśleć przyszłościowo.
        Już teraz.

        Odpisz
    • Niestety rządy mocarstw mają inne priorytety, np. zbrojenia. Nie wiem po co się wyposażać w najnowocześniejszy sprzęt, jak jeden wirusik zabija szybciej i taniej, a żadna wojna już nie będzie wyglądała tak jak poprzednie. Wystarczy jedna rakieta czy bomba i kraju nie ma. Idą na to kolosalne pieniądze, nasze pieniądze. Zamiast więc szukać szczęścia na Marsie i wydawać fortuny na beznadziejne projekty, warto chyba skoncentrować się na życiu na ziemi, nie niszczyć jej wszystkimi możliwymi sposobami i nie sięgać po więcej. Ale pazerność i władza daje takie efekty. A my nie mamy na to żadnego wpływu, chociaż niektórzy starają się nam wmówić co innego, używając magicznego słowa „demokracja”.

      Odpisz
    • Absolutnie nie mogę się zgodzić na porównanie obecnej sytuacji do II Wojny Światowej ani jakiejkolwiek innej wojny zbrojnej.
      Fakt, po drugiej wojnie nie było tak wielkiej, obejmującej cały Świat epidemii.
      Tylko to jednak jest coś innego. Tu działa czynnik biologiczny, a nie zła wola człowieka ogarniętego pasją niszczenia.
      Wirus nie „myśli”. Wirusa rozprzestrzeniliśmy MY, LUDZIE na własne życzenie, można by powiedzieć; przez brak odpowiedzialności – to raz, i przez to, że mamy obecnie tak ogromną łatwość przemieszczania się.
      Jednak nikt nie działał tutaj w złej wierze z zamiarem zakażenia innych.
      To ogromna różnica.
      Walka z chorobą to walka z chorobą. Ciężka, wyczerpująca, ale dająca nadzieję.
      Wojna, kiedy ludzie ludzi mordują celowo….
      Nie da się porównać.

      @Paweł: dziękuję za ten wpis i możliwość rozważania tej sytuacji!

      Odpisz
  16. Artykuł na pewno warty polecenia – niby każdy wszystko wie, ale jak widać jeszcze nie wszyscy podchodzą do problemu na poważnie. Niestety obawiam się, że w każdym społeczeństwie są osoby, które zawsze wiedzą „swoje” i do zakazów i nakazów z zasady nie będą się stosować, właśnie na przekór (co on mi będzie tam kazał…). A propos rządzących i ich decyzji, proponowałabym utworzyć skrzynkę pomysłów, gdzie każdy mógłby wpisać swoje rozwiązania – być może „burza mózgów” zaowocowałaby jakimiś sensownymi przemyśleniami do zastosowania przez decydentów. Wiadomo, co „dwie głowy to nie jedna”, tylko czy ktoś będzie chciał nas słuchać??

    Odpisz
    • Hej Beata,
      „Skrzynka pomysłów” też o tym myślałam, być może już coś lub ktoś coś takiego wymyślił? Ale zawsze im więcej pomysłów – porad tym lepiej. Skrzynka pomysłów nie tylko dla decydentów. Decydent to też człowiek.
      Ja rzucę coś od siebie, po pierwsze 🙂 „oddychać głęboko”, spokój , spokój i jeszcze raz spokój bo teraz jak nigdy każdy chce mieć rację, i nerwy puszczają bo jest się bezsilny. Słuchać muzyki to na stres, myć się po każdym dniu pracy (najlepiej prysznic), to na bakterie. Myć wszystko co przyniesiesz do domu, to na prewencję. Pomagać innym którzy są już zarażeni, i wspomagać szpitale, to na lepsze stosunki ludzkie, i przetrwanie. I zawsze i wszędzie bądźmy ludźmi.
      Pozdrawiam serdecznie.
      Rozalia

      Odpisz
    • @Beata,
      Obawiam się, że nic to nie da, choć pomysł jest bardzo dobry. Taka burza mózgów powoduje, że wykluwają się super pomysły. Do tego dochodzi zjawisko, które już nie raz opisywałem. Chodzi w skrócie o to, że gdy zajmujemy się jakimś zagadnieniem, to staramy się wybierać najważniejsze elementy i na nich skupiać. Efekt: często pomijamy elementy albo mniej ważne, albo takie, które, owszem, są bardzo ważne, ale my uznaliśmy je za błahe. Dlatego spojrzenie innych osób na dane zagadnienie może „uratować nam życie” (hm, obecnie, to wręcz dosłownie).
      Szkopuł w tym, że władza nie chce słuchać obywateli. Ta obecna szczególnie, niestety. Więc możemy do nich słać listy, petycje, propozycje – pozostaną bez odpowiedzi.

      Odpisz
  17. Cześć Paweł 🙂
    Zdrowy rozsądek to klucz do wszystkich obaw, strachów i nagonki na tym świecie.
    Myśle, że wszystkie wykresy do niczego się w tym momencie nie zdadzą. Analizować i wspólnie wysnuwać wnioski, by zaradzić i wspomóc, w tej trudnej i dziwnej sytuacji jak najbardziej pochwalam i się dołączam.
    Jestem za profilaktyką, jak i za uświadomieniem nas wszystkich o tym w jakim „g….e” siedzimy i to nie tylko w Polsce. Mieszkałam we Włoszech, Szwajcarii a w tej chwili żyję w Anglii.
    Ciśnie mi się tylko jedno w tej chwili. 21 wiek a tacy jesteśmy ograniczeni i ograniczani to na wszystkich płaszczyznach życia. I wszystko jedno kim jesteś i jak jesteś bogaty i sławny 🙁
    Paweł masz rację, każdy musi zadbać o siebie i o najbliższych. I nie patrzeć na rządy na to co narzucają i nakazują. Choć nie pochwalam Naszego Rządu to tu głęboki ukłon za to że, zamknął Polaków w domu, choć na trochę pandemię się ograniczy i może spowolni i między czasie się coś się wymyśli. Wszędzie jest chaos i strach, może fakt siedzenia w domu trochę ludzi uspokoi i wyciszy?
    Ja mieszkam w Anglii z siostrą i dużo by pisać o tym jaki jest tu poziom emocjonalno – umysłowy. (Może kiedyś opisze to w mojej książce). Podam tylko tutaj przykład mojej siostry która pracuje w szpitalu na „specjalnym oddziale z pandemią”. A jest tylko pomocą pielęgniarki, ostatnio uczyła lekarza chirurga i resztę załogi jak prawidłowo zdejmować maskę, rękawice i resztę odzieży i co dalej z tym robić. Niektórzy pod wpływem stresu nie rozumieją nic, a inni nie wiedzą bo ich nie szkolono odpowiednio.
    A przecież tak niedawno Rząd Anglii i przedstawiciele Służby Zdrowia zapewniali, że wszystko jest pod kontrolą. Tu kontrola to tylko fraza jak: wszystko jest pod kontrolą i nie damy się zarazie, czy wspólnie damy radę.
    Zaznaczę, że rękawic, masek i odzieży ochronnej brakowało już wcześniej, a taki rozwinięty kraj rzekło by się. Bagatelizowanie doprowadziło do śmierci 144 ludzi na dzień dzisiejszy, i cała masa zarażonych. Problem stanie się nie do wytrzymania za kilka dni, co z ciałami??? Średnia długość oczekiwania na spalenie w normalnych warunkach to 2-4 tygodnie. Dopiero od kilku dni są zamknięte szkoły, bary itp… Co dalej? Czas wszystko odkryje, czas złym powiernikiem (cyt. Juliusz Słowacki)
    Mam cichą nadzieję że po tej epidemii i już teraz ludzie na całym świecie zaczną wreszcie dbać o higienę osobistą. Po prostu mam dość osranych i osikanych sedesów itd …
    Zdrowia i zdrowego rozsądku życzę Wszystkim.
    Pozdrawiam serdecznie.
    Rozalia

    Odpisz
  18. Artykul niby dobry tylko ma maly szkopuł. Najpierw Pan pisze ze liczba zarazonych jest niedoszacowana – co oczywiscie jest najbardziej pradwopodobna wersja – i to calkiem sporo. Natomiast to ze jest wielokrotnie wieksza oznacza ze ogolnie smierelnosc tez jest nizsza. Tymczasem w dalszej czesci artykulu dokonuje Pan obrazowych wyliczen ile moze osob umrzec itp. – stosujac smiertelnosc wyliczona na podstawie zdiagnozowanych wypadkow. Czyli troche stoi to miedzy soba w konflikcie i wyglada raczej na chec podania jak najwiekszych liczb niz na sensowna analize. W kazdym badz razie z srodkami prewencji oczywiscie sie zgadzam. Pozdrawiam

    Odpisz
    • @bebe,
      To nie tak.
      To, że liczba zakażonych rzeczywistych przypadków jest dużo większa od potwierdzonych, jest oczywiste. Pytanie: jak bardzo. Analiza innych krajów, które są o wiele dalej (w ujęciu czasowym) od nas, ale i tych, które opanowały epidemię (m.in. Chiny), wykazała (link do artykuły jest w moim tekście), że jest to właśnie przedział od 20 do 100 razy.
      Czy stoi to w sprzeczności ze śmiertelnością? Nie. Dlaczego? Bo następuje opóźnienie czasowe. Weźmy nasz obecny przykład, czyli sytuację w Polsce. Mamy 700 potwierdzonych zakażeń i 8 zgonów. Czyli śmiertelność niby nieco ponad 1 %. W rzeczywistości, myślę, że jest to około 0,5 %. Czyli niejako mamy 8 zgonów na 1600 chorych. A gdzie reszta, jeśli zakażonych jest, powiedzmy, 14 tysięcy (20 x 700)? Czeka na „wyklucie”, niestety. Pamiętajmy, że cały czas następują kolejne zarażenia poziome, czyli między mieszkańcami Polski. Część osób przechodzi wirusa bezobjawowo, część ma lekki przebieg, a tylko część potrzebuje hospitalizacji. Podsumowując: jeśli faktycznie jest w tej chwili 14 tys. infekcji, a finalna śmiertelność nie przekroczy 0,5 %, to nawet jeśli by już nikt nowy nie zachorował od dziś, to umrze około 70 osób (czyli 8 obecnych i 62 kolejne). W ile dni? To też można by dość dokładnie określić. Na szybko i na oko, myślę, że potrwa to około… policzmy: 24 marca +2 (8+2=10), 25 marca +3 (3+10=13), 26 marca +5 (5+13=18), 27 marca +8 (8+18=26), 28 marca +12 (12+26=38), 29 marca +16 (16+38=54). Czyli 29 lub 30 marca, tj. za jakieś 6-7 dni od dziś. Aż mnie ciarki przechodzą, gdy piszę te słowa. Obym się mylił.

      Odpisz
    • @Bogdan,
      Dzięki. Uważam za swój obowiązek szerzenie profilaktyki, która może uchronić nas przed niepotrzebnymi ofiarami.

      Odpisz
  19. Uwielbiam Cię Pawle za Twoje teksty odnośnie internetu, ponieważ jesteś prawdziwym fachowcem/profesjonalistą, skupiasz się na ważnych szczegółach, masz ogromne doświadczenie.
    Natomiast jakbyś mógł nie wypowiadać się o czymś, o czym nie masz pojęcia, byłoby super, ponieważ tylko podkręcasz palnik pod wrzącą wodą nie mając pojęcia jak zgasić gaz. Powtarzasz paplaninę rządową, zamiast przestudiować szczegóły, zastanowić się nad skalą makro i zadawać sobie najważniejsze pytanie: „dlaczego?” oraz w miarę studiowania tematu odpowiadać na nie.
    pozdrawiam

    Odpisz
    • @Bartek,
      W zasadzie nie wiem, jak odnieść się do Twojego komentarza, bo brak w nim merytoryki. Miło, że doceniasz moja wiedzę z e-biznesu, dziękuję. Wybacz, ale nie posłucham Twojej rady czy zakazu odnośnie tego, o czym będę pisał na blogu. Omijaj takie wpisy, jeśli Ci przeszkadzają.
      Jeśli zarzucasz mi brak pojęcia o tym temacie, wskaż, gdzie się mylę. „Powtarzasz paplaninę rządową, zamiast przestudiować szczegóły” – zdaje się, że zrobiłem dokładnie odwrotnie. Czy zapoznałeś się z dwoma przytaczanymi przeze mnie artykułami? Jakich szczegółów oczekujesz? Z czym konkretnie się nie zgadzasz?
      Zachęcam Cię do polemiki, ale rzeczowej. Używanie zwrotów typu „nie masz pojęcia”, „powtarzasz paplaninę” nie wnosi nic do dyskusji.

      Odpisz
      • Zastanów się skąd wziął się ten wirus i dlaczego akurat teraz? Czy jest to forma życia będąca wyposażeniem naszej planety od wieków, czy ledwo co stworzona; a jak tak,to dlaczego i przez kogo, w jakim celu? Czy mówienie o epidemii lub pandemii (zobacz co te słowo oznacza) wpływa … no właśnie – na co? Porównaj statystyki z lat a propos grypy, gdzie dziesiątki tysięcy ludzi ją przeszli. W latach 70-80 była ospa wietrzna, czy odra i … żyjemy. Gorzej było dawniej: np. dżuma, czy hiszpanka.
        W latach 80 uczono mnie w szkole, że Moskwa to najwspanialsza stolica na świecie, a Stalin, czy Lenin to nasi wybawcy razem z Armią Czerwoną. Nikt nie wspomniał choćby o lasku katyńskim.
        Zadaj sobie pytanie dlaczego z youtub’a usuwane są konta ludzi, którzy mieli po kilkadziesiąt tysięcy subskrybentów, a którzy odważyli się mówić inaczej, niż mówią w głównym nurcie TV?
        Widzisz, wszystko ma drugie dno. Tak samo jak ja przeczytałem kiedyś Twoje teksty, jak nazywać domeny, czy podlinkowywać swoje blogi i jak konkretnie to robić, aby roboty google dały większy rating stronie, gdzie wszyscy inni pisali, że najlepszym sposobem na świecie jest dodawanie się do katalogów 🙂 Ty wtedy okazałeś się sprytniejszy, niż ci wszyscy doradcy lub kopierzy tzw. newsów i dzięki temu i mój biznes miał niezły wzlot, ponieważ posłuchałem fachowca.
        Teraz jak słucham profesorów w TV, którzy mówią, że nikomu nie jest potrzebna np. suplementacja, to robię wielkie oczy ze zdziwienia. Jeszcze bardziej mnie zadziwiają ludzie, którzy powtarzają później te brednie. Chciałbym przypomnieć, że jeszcze 2 lata temu jak mówiono o witaminie K2, to lekarze się z tego wyśmiewali. Niektórzy mówili, że nie ma takiej wit; jest wit K. Dziś, jak kompanie farmaceutyczne wstawiają w TV reklamy D3 i K2, to nagle profesorowie medyczni mówią, że fajnie jest się tym suplementować. To jest tylko drobny przykład zakłamania. Mówią, aby jeść więcej warzyw to będzie ok. Tylko nikt z nich nie wspomina, że ogromna większość warzyw na rynku jest zawalona chemią, która później nas śmiertelnie truje (dzięki chęci zysku przez Mon…santo).
        Oczywiście to Twój blog i rzeczywiście nie mam prawa nic Ci zabraniać, ale też nie muszę tego czytać

        Odpisz
        • @Bartek ,
          Masz rację o tym drugim dnie , ten wirus jest po to tylko , by ludzka świadomość upadła , by powstał strach i panika . O to chyba chodzi o zachwianie na całym świecie. By ktoś kto tego wirusa , stworzył miał władzę absolutną .Straszne …, jedyny antidotum jak na razie to: uodpornić się na strach i dobrze się traktować nawzajem ( również lepiej się odżywiać ).

          Odpisz
    • Nie lubię cie Bartku i mam prośbę do ciebie, natomiast jakbyś mógł nie wypowiadać się o czymś, o czym nie masz pojęcia, byłoby super np na temat marketingu, bo nie masz o tym pojęcia i tym samym tworzysz kolejna patologie na tym rynku…zadaj sobie również pytanie dlaczego to robisz.
      Pozdrawiam

      Odpisz
      • @Bogdan,
        Wyjątkowo puszczam ten komentarz, ale proszę (na przyszłość), powstrzymaj się przed sformułowaniami typu „nie lubię cię”. Dyskutujmy merytorycznie. Animozje zostawmy na inne okazje i miejsca.

        Odpisz
        • TO jest zwyczajnie ten sam poziom retoryki. Czy lubie czy nie lubie nie ma tu znaczenia.

          Wiec ja wysunąłem te samą prośbę po deklaracji czy kogoś lubię czy nie lubię ( to zabieg retoryczny do tego by kolejny komunikat nie był zbyt ostry – ja go odwróciłem tak by był mocniejszy), natomiast czy to jest prawda czy nie bo to nie ma absolutnie żadnego znaczenia.
          Natomiast nie daje sobie (osobiście) prawa do tego by komuś mówić co ma robić! Na dodatek na czyimś prywatnym podwórku, tylko ew mogę się zgodzić z konkretnym argument lub nie. Na dodatek nie tworząc na tym polu żadnego autorytetu, tylko na ten autorytet się samemu stawiać jak na piedestale… a dziś to powszechne jest niestety.
          Tak wiec wiesz, u mnie luźna guma, ale nie lubię takich aroganckich wypowiedzi i tyle.

          To co zrobiłem ( z premedytacja) to zwyczajna odbita piłeczkę tą samą paletką, to wszystko.
          Buziaki 🙂

          Odpisz
      • Mnie nie trzeba lubić. Inaczej: ja nie pragnę z całych sił, aby ludzie mnie lubili 🙂 A propos marketingu, to jakoś nie bardzo wiem, jak mam połączyć kropki

        Odpisz
        • Tak samo jak połączyłeś to z aroganckim udzielaniem rad Krzywemu i tyle.

          Natomiast brednie to propagujesz tu tylko i wyłącznie ty. Z tym nawet trudno prowadzić jakaś logiczną polemikę, bo to ręce opadają jak to czytam, to jest poziom pana Zięmby i lewoskrętnej witaminy c, retoryka rodem wyjęta od antyszczpionkowcow i zwolenników teorii spiskowych. Daj sobie stary spokój z pisaniem w tym temacie bo ręce opadają z szelestem.

          Odpisz
  20. Nie 2 tygodnie kwarantanny tylko 4 tygodnie. Skoro wirus namnaża się przez 14 dni, no to osoba, która zaraziła się 14-go dnia będzie go roznosić przez kolejnych 14 dni.
    2 tygodnie to zbyt krótko.

    Odpisz
    • @Natalia,
      Oczywiście masz rację. Powiem więcej: po miesiącu dopiero należałoby zacząć powolne odpuszczanie niektórych obostrzeń i obserwowanie, co się dzieje.
      Uprościłem w jednym miejscu w artykule, że ścisła kwarantanna to 14 dni, ale oczywiście cała akcja musi trwać o wiele dłużej.
      Przy okazji: są doniesienia, że wirus jest najbardziej zaraźliwy do około tygodnia – później podobno prawdopodobieństwo zarażenia kogoś drastycznie spada. Zatem taka izolacja 14+14 powinna dać doskonałe efekty.

      Odpisz

TrackbackiPingbacki

  1. Zaszczepię się przeciw covid-19 najszybciej, jak to możliwe | Recenzje filmów, książek, muzyki... życia - […] temu (22.03.2020) opublikowałem na innym moim blogu wpis pt. „Koronawirus w Polsce – co robić? co nas czeka? co dalej?„.…

Skomentuj Przemek Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Uwaga: zasady rozsądnego komentowania.
1. Daruj sobie komentarze typu "Dobry wpis", "Gratulacje! link.pl" itp.
2. Komentuj tak, jakbyś chciał, aby u Ciebie komentowano.
3. Podawaj w formularzu Twój prawdziwy adres e-mail (jest bezpieczny!)
4. Link do Twojej strony WWW (w podpisie) pokaże się dopiero wtedy, gdy napiszesz 5-ty komentarz na ebiznesy.pl. Pamiętaj jednak, aby zawsze podawać ten sam adres mailowy (komentarze zliczane są właśnie po mailu).